Anhellius
Total master
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: From the Dark of the Stars shining over Emerald Island
|
Wysłany: Wto 11:47, 11 Kwi 2006 Temat postu: Anhellius - Demon Zapomnienia |
|
|
Do Samotności
Samotności! do ciebie biegnę jak do wody
Z codziennych życia upałów;
Z jakąż rozkoszą padam w jasne, czyste chłody
Twych niezgłębionych kryształów.
Nurzam się i wybijam w myślach nad myślami,
Igram z nimi jak z falami;
Aż ostygły, znużony, złożę moje zwłoki-
Choć na chwilę-w sen głęboki.
Tyś mój żywioł: ach, za cóż te jasnych wód szyby
Studzą mi serce, zmysły zaciemniają mrokiem,
I za cóż znowu muszę, na kształt ptaka-ryby,
Wyrywać się w powietrze słońca szukać okiem?
I bez oddechu w górze, bez ciepła na dole,
Równie jestem wygnańcem w oboim żywiole.
Była mroźna, zimowa noc. Osnuty mleczną łuną sierp Księżyca roztaczał nikłą poświatę na przepływające obok niego chmury. Lekkie podmuchy suchego wiatru nie były w stanie zbudzić pogrążonej w zimowym śnie natury, tylko samotne płatki śniegu lekko wirując powoli okrywały białością uśpiony, miejski park. Młody mężczyzna był ubrany w ciemnoszary, skrojony według sprawdzonych, starych sposobów płaszcz i w mocno znoszone sztruksy. Pod jego lekko zabrudzonymi skórzanymi butami trzeszczał dopiero, co upadły na alejkę puch. Młodzieniec zmierzał powolnym krokiem ku lekko zbutwiałej ławce, na której zawsze siedział z Nią. Lecz teraz już z Nią nie będzie. Nią musi zastąpić inna. I wziął tę inną, tę inną butelkę czterdziestoprocentowego, uskrzydlającego płynu.
Gdy już znalazł się u celu swojej wędrówki, zaczął odgarniać z desek coraz obficiej sypiący śnieg. Skończywszy tę monotonną czynność miał mocno zziębnięte palce, w związku z tym otworzenie flaszki było dla niego wielką trudnością, tym większą gdyż wcześniej nie robił tego zbyt często, nie miał po prostu takiej potrzeby.
- Cóż ta jedna miała w sobie, że doprowadziła mnie do tak wielkiej moralnej degradacji? – pytał, lecz pustka nie była w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie.
Wreszcie sprostał zadaniu, odrzucił zakrętkę na bok i wypił pierwszy łyk gorącej wody. W jego głowie zaczęły przebijać się szare wspomnienia: kiedy pierwszy raz ją zobaczył, kiedy pierwszy raz odezwał się do Niej, a ona swym słodkim głosem odpowiedziała mu i równie miło uśmiechnęła się.
- Nie chcę tego pamiętać! – krzyknął - Przecież przyszedłem tu po to, aby raz na zawsze z Tobą skończyć!
Dlatego pił dalej. Do jego mózgu spływały fale coraz bardziej kolorowych wspomnień: przyjemność pierwszego uścisku, słodycz jeszcze namiętniejszych pocałunków.
- Odejdź! – wrzeszczał - Wynoś się z mojej głowy!
I wtedy jego świadomość została zmysłowo dotknięta ustami przez tę najintymniejszą reminiscencję – potęgę pierwszego zespolenia – lecz ona, jak i cała reszta była przeszłością, złym snem, który musiał odejść.
Właśnie napoczynał drugą połówkę butelki. Statek przeszłości sunął po coraz bardziej niespokojnej tafli świadomości, ale wciąż płynął, za to chłopak powoli zaczynał tracić kontakt z rzeczywistością. Myśli jak wiatr świszczący między drzewami wiły się po jego głowie. Chyba udało mu się – powoli zapominał, zapominał dziewczynę, z którą związał sobie całe życie. A okręt już nie płynął, jeno kolistym ruchem zanurzał się w otchłani oceanu niepamięci. Nieszczęśnikowi kończyła się wódka, a razem z nią kończyła się jego świadomość. Był już jak ten park, w którym siedział – opuszczony, zmrożony, samotny, zniszczony. Kiedy wlewał w siebie ostatni łyk pod jego czaszką na dobre zagościł demon zapomnienia. Jego pamięć była doszczętnie zniszczona. Nawet nie pamiętał jak ona miała na imię. Chyba kończyło się na „sia”. Może Kasia? Asia? Gosia? Zapomniał także o istnieniu życia, rozumu, sumienia. Umarł zniszczony wewnątrz duchowym lodem. Ta ławka miała być życiem, a stała się grobem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|